POTĘŻNA DAWKA HUMORU
Żona żali się mężowi:
– Wcale o mnie nie myślisz! Ciągle tylko sport i sport.
Nawet nie pamiętasz kiedy jest rocznica naszego ślubu.
– Ależ pamiętam, kochanie.
To było tego samego dnia, gdy Małysz wygrał Turniej Czterech Skoczni...
Trzy myszy przechwalały się w barze, która jest większym chojrakiem. Pierwsza mówi:
– Ja to biorę sobie trutkę na szczury, dzielę na porcje i wciągam nosem. Druga rzecze:
– Ja odbezpieczam pułapki, kładę się i wyciskam na klatę. Trzecia mysz nie mówi nic, tylko szykuje się do wyjścia.
– A ty gdzie idziesz?
– Do domu, przelecieć kota.
Chłop wyhodował dwutonowe jabłko, wsadził je na wóz i zawiózł na targ. Cały dzień nie miał klientów, ale pod koniec dnia przychodzi facet i pyta się:
– To pana jabłko?
– No.
– To cofnij pan wozem, bo mi robal konia zeżarł.
Fizyk z żoną przechodzą obok rozdzielni elektrycznej.
– Co tu tak brzęczy? – pyta żona.
– To transformator – odpowiada fizyk.
– Czemu tak brzęczy?
– Przetwarza prąd przemienny o częstotliwości 50 herców, co oznacza że ma 50 okresów na sekundę. Jakbyś miała 50 okresów na sekundę też byś brzęczała.
Twórcy programu "Magia Nagości", stwierdzili że trzeba iść jeszcze dalej i wymyślili show, w którym wygrywa ten z mężczyzn, który najdłużej utrzyma erekcję. Warunek był taki, że nie wolno stosować afrodyzjaków. Tak więc żadnej viagry, hiszpańskiej muchy, itp. Ku zdumieniu wszystkich, zwycięzcą został pewien 90-latek, który zostawił w pokonanym polu całą gromadę młodych byczków. Po programie, rzucili się do niego dziennikarze i zasypali pytaniami jak on to robi. Odpowiedział: – Starość nie radość. Paraliż!
Jasiu przychodzi ze szkoły i chwali się ojcu:
– Tato, dzisiaj na kartkówce nie popełniłem żadnego błędu ortograficznego!
– Wspaniale synu, a jaki był temat? – Tabliczka mnożenia.
Pani w szkole pyta Jasia:
– Co wybrałby baran, gdyby postawiono przed nim wiaderko wody i wiaderko piwa?
A Jasiu na to:
– Wodę!
Pani:
– Świetnie! A dlaczego?
Jasiu:
– Bo to baran!
Katecheta sprawdza wiadomości dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii Świętej. Jasiu pytany o 10 przykazań wymienia jedno: – Nie pożądaj żadnej żony bliźniego swego.
– Pomyśl Jasiu, coś ci się pomyliło – mówi nauczyciel.
Jasiu mówi jeszcze raz:
– Nie pożądaj żadnej żony bliźniego swego nadaremnie.
Stanął facet przy ulicy, podniósł rękę, żeby zawołać taksówkę i w tym momencie zatrzymała się taryfa. – Perfekcyjnie trafiony moment! Identycznie jak Mirek
– mówi taksówkarz.
– Kto? – pyta pasażer.
– Mirosław Woźniak... Jest to facet, który wszystko robił w samą porę. Podobnie jak nadjechałem w chwili kiedy pan podniósł rękę. Dokładnie tak wszystko wychodziło w życiu Mirkowi – jednym słowem idealnie. – Nikt nie jest idealny.
– Ale w przypadku Mirka właśnie tak było. Był wspaniałej atletycznej budowy. Mógł wygrać Wielkiego szlema w tenisie. Mógł grać w golfa z profesjonalistami. Śpiewał jak słowik, tańczył jak gwiazda z Broadwayu. A jak grał na fortepianie! Był niesamowitym facetem.
– No to rzeczywiście był wspaniałym człowiekiem.
– Ale to jeszcze nic! Miał pamięć jak komputer. Pamiętał urodziny wszystkich których znał. Znał się na winach, do którego dania ma które zamówić oraz jakim widelcem jeść poszczególną potrawę. Umiał naprawić wszystko. Nie jak ja. Kiedy wymieniam bezpiecznik, pół ulicy zostaje bez prądu... Ale Mirosław Woźniak robił wszystko idealnie.
– No niesamowity facet!
– Zawsze wybierał najszybszą drogę przez miasto. Nie jak ja. Ja zawsze utknę w korkach... Ale Mirek nigdy się nie pomylił. Zawsze był idealnie ubrany, a buty miał zawsze idealnie wyglancowane. Był doskonałym człowiekiem! Nikt się nie może porównać z Mirosławem Woźniakiem. – Wyjątkowo ciekawa osoba. Jak go pan poznał?
– Nigdy go nie poznałem, ale ciągle o nim słyszę. To były facet mojej żony.
Turysta pyta, ile kosztuje przejażdżka łodzią po jeziorze Genezaret. – 500 dolarów – informuje przewoźnik.
– To strasznie dużo – bulwersuje się turysta.
– Owszem, ale to przecież po tym jeziorze Jezus piechotą chodził!
– Nie dziwie się! Przy takich cenach...
– Tatusiu, czy Ocean Spokojny zawsze jest spokojny?
– Co za głupie pytanie? Czy nie możesz pytać się o coś mądrzejszego? – Mogę. Kiedy umarło Morze Martwe?
Do sklepu zoologicznego wchodzi Marian:
– Dzień dobry – poproszę z pięć myszy, dwadzieścia karaluchów, garść moli i ze czterdzieści pluskiew.
– To na jakieś doświadczenia?
– Nie, po prostu wyprowadzam się z wynajmowanego pokoju, a właścicielka chce, bym zostawił w takim stanie, w jakim go zastałem.
U seksuologa. Lekarz pyta pacjenta: – Kiedy ostatni raz miał pan stosunek? – Oj, panie doktorze, nie pamiętam. Zadzwonię do żony, może ona wie.
Wykręca numer i pyta: – Zosiu, kiedy ostatni raz uprawialiśmy seks?
– A kto mówi?
Przychodzi na lekcje spóźniony Jaś, a pani się pyta:
– Jasiu dlaczego się spóźniłeś? – Bandyci mnie napadli!
– O Boże! Nic Ci się nie stało? – Owszem. Zabrali mi zeszyt z wypracowaniem...
– Widzisz?! To fifka, która była pod twoją szafą! Kiedy ty skończysz z tymi narkotykami?!
– Jakie narkotyki? Uwierz mi, od kiedy ciebie poznałem zmieniłem się, zerwałem ze swoją przeszłością, jesteś jedyną kobietą, którą kocham. – Synu! To ja – twój ojciec!
Do kliniki dentystycznej przychodzi Niemiec, wchodzi do gabinetu jednego ze stomatologów i pyta:
– Ile kosztuje wyrwanie zęba bez znieczulenia?
– 30 euro.
– A ile ze znieczuleniem?
– 50 euro.
– Poproszę w takim razie ze znieczuleniem.
Dentysta aplikuje Niemcowi znieczulenie i prosi, by ten poczekał przed gabinetem 10 minut, aż znieczulenie zacznie działać. Ponieważ mija pół godziny, a pacjent się nie pojawia, wyrwiząb wychodzi zdziwiony przed gabinet i spotyka tam swojego kolegę, dentystę z gabinetu obok, który mu opowiada: – Wyobraź sobie, miałem przed chwilą pacjenta. Ależ to był twardziel! Uparł się, że chce rwać zęba bez znieczulenia, a kiedy mu go rwałem, nawet się nie skrzywił!