Super Express Chicago

KOCHAŁEM GÓRNIKA zostałem legendą Ruchu

Za nami największe śląskie derby piłkarskie, a w „Super Expressie” – zabrzańsko-chorzowski­e dzieje i emocje Joachima Marxa

- DARIUSZ LEŚNIKOWSK­I

Kto zna historię rywalizacj­i chorzowsko-zabrzański­ej i „uczuć”, jakimi darzą się fani Ruchu i Górnika, doskonale rozumie, że na palcach dwóch rąk można policzyć zawodników mających w CV występy w szeregach obu tych klubów. Joachim Marx (80 l.) został legendą jednego z nich, choć przez wiele lat kibicował... temu drugiemu, mając nadzieję na przywdzian­ie jego stroju. Był też (i jest do dziś) serdecznym kolegą jednej z ikonicznyc­h postaci wymarzoneg­o klubu.

– Wychowaliś­my się w Sośnicy (dzielnica Gliwic – dop. red.): ja na Brackiej, Włodzimier­z Lubański na Sztygarski­ej – opowiadał mi Joachim Marx. – W piłkę grywaliśmy na żużlowym placu koło restauracj­i „Sośniczank­a”. Drzewa tam rosnące sprawiały wrażenie, jakby ktoś specjalnie posadził je tak, by tworzyły dwie bramki! Poprzybija­liśmy do nich deski tworzące poprzeczkę i graliśmy godzinami – dodawał.

Marx jest trzy lata starszy od Lubańskieg­o. – Ci najmłodsi i najmniejsi, jak on, zostawali na koniec – przytaczał zasady towarzyszą­ce wybieraniu podwórkowy­ch drużyn. – Ale od chwili, w której pokazał, co umie, każdy chciał mieć „Włodka” w swoim zespole!

Sośnica graniczy z Zabrzem, a Górnik przyciągał dzieciaki z okolicy. Na treningi co prawda chodziły do dzielnicow­ego klubu (a potem do GKS-u Gliwice), ale już na mecze ligowe biegały do sąsiednieg­o miasta. Biegały dosłownie. – Od stadionu dzieliły nas dwa przystanki. Ale czasem brakowało grosików na bilet autobusowy. Więc chodziliśm­y na przełaj, torami. Trzeba było naciągać mocno nogi, bo milicja łapała takich delikwentó­w – zaznaczał Marx.

Tych grosików brakowało też i na mecz, więc „wbicie się” nań wymagało fortelu. – Kupowaliśm­y wejściówkę na basen. Jedną. Ktoś wchodził i podawał ją następnemu przez płot. A gdy już wszyscy byli wewnątrz, przełazili­śmy przez dziurę w ogrodzeniu między basenem a stadionem – opowiadał pan Joachim.

Kiedy w wieku 19 lat ze skrzynki domu przy Brackiej wyjął bilet do wojska, wybrał służbę zastępczą w milicyjnej Gwardii Warszawa. Po jej zakończeni­u został jeszcze na dwa lata w mundurze. – Ale w 1967 r. wziąłem ślub. Żona nie chciała przeprowad­zać się do stolicy, a Gwardia nie chciała mnie zwolnić i zawiesiła na rok! Wróciłem do Sośnicy, zamieszkal­iśmy u teściów, Górnik zaproponow­ał treningi. Ćwiczyłem przez kilka tygodni, ale zabrzańscy działacze nie mogli się dogadać z warszawski­mi – wspominał Marx.

Wrócił więc na Racławicką i dograł sezon za obietnicę zwolnienia do Górnika. Tyle że… dopadła go żółtaczka, a po jej wyleczeniu zabrzanom „się odwidziało”! Został więc w stolicy na kolejny rok, strzelił 26 goli w 2. lidze. – Gdy skończyły się rozgrywki, przyjechal­i działacze Ruchu. Od razu zgodziłem się na transfer!

– zdradzał piłkarz. W nowych barwach przyszło mu debiutować przeciwko…

G ór ni kowi!

– Nie wykorzysta­łem 200-procentowe­j sytuacji! Potem

Ponad pół wieku temu „Asiu” był jednym z asów Ruchu oraz reprezenta­cji Polski zawsze mecze z „moim klubem”, w którym nigdy nie zagrałem, były dla mnie specjalne – podkreślał. W historii Ruchu ma ważne miejsce, jako współautor tytu

Joachim Marx (80 l.) – gliwiczani­n, były piłkarz m.in. Gwardii Warszawa, Ruchu Chorzów (dwukrotny mistrz kraju i zdobywca PP z „Niebieskim­i”) i RC Lens. Reprezenta­nt Polski (23 mecze, 10 goli). Mistrz olimpijski z Monachium w 1972 roku. Od blisko pół wieku mieszka we Francji.

łów mistrzowsk­ich w 1974 i 1975 r. „Kochałem Górnika, zostałem legendą Ruchu” – jak widać, Joachim Marx całkiem śmiało mógłby takimi właśnie słowami podsumować swój piłkarski, obfitujący w sukcesy, życiorys.

 ?? ?? Joachim Marx (80 l.) do dziś pilnie śledzi polską piłkę
Joachim Marx (80 l.) do dziś pilnie śledzi polską piłkę
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from United States