Zakochałyśmy się z Agnieszką w padlu
Iga Świątek ( 23 l.) i Agnieszka Radwańska (35 l.) sprawiły, że polscy kibice przyzwyczaili się do sukcesów w tenisie, jednak zanim eksplodował ich talent, największą radość przynosiły w Polsce występy Marty Domachowskiej (38 l.). Warszawianka była 37. rakietą świata i grała w trzech finałach turniejów WTA, ale na sportowej emeryturze porzuciła tenis. Swój czas poświęca rodzinie i padlowi, w którego gra razem z Radwańską.
„Super Express”: – Kibice znają cię jako tenisistkę, ale od pewnego czasu z Agnieszką Radwańską grasz w padla. Jak odnajdujesz się w nowej dyscyplinie?
Marta Domachowska: – To prawda, teraz przerzuciłam się bardziej na padla. Dla mnie jako tenisistki jest tutaj łatwiej niż na kortach tenisowych. Gramy w czwórkę, są dwie osoby po jednej stronie, kort jest zdecydowanie mniejszy. Są ściany, szyby, od których piłka się odbija, więc też jest łatwiej. Na pewno jest to fajna odskocznia po karierze tenisowej. Możemy dalej się trochę poruszać i poczuć trochę tej rywalizacji, jak za starych dobrych czasów.
– Czy można cię już nazwać padlistką? – Raczej nie. Gramy tak naprawdę tylko dla przyjemności. Trenujemy raz, czasami dwa razy w tygodniu. Turnieje traktujemy bardziej jako odskocznię od codzienności. Ciężko nas nazwać profesjonalistkami w padla, bo jednak trzeba trenować więcej, jeśli chce się grać na najwyższym poziomie. Nam to sprawia bardzo dużo przyjemności i cieszy nas, jak udają się nam jakieś nowe zagrania. Wcześniej grałyśmy bardziej w tenisa na korcie padlowym, ale próbujemy grać już trochę bardziej padlowo. Każde zagranie od szyby wywołuje wielką radość.
– A występy z orzełkiem na piersi pewnie dalej wywołują szczególny dreszczyk?
PADEL – sport rakietowy, który jest połączeniem tenisa i squasha. Wywodzi się z Meksyku i zyskuje coraz większą popularność. Gra najczęściej obejmuje 4 osoby podzielone na duety.
– To prawda. Byłyśmy z Agnieszką na mistrzostwach Europy i było to super przeżycie. W zupełnie innej dyscyplinie, ale jednak była ta rywalizacja i chęć zwycięstwa. Było miło znowu poczuć te emocje.
– Twój partner Jerzy Janowicz również przerzucił się na padla. Czy prywatnie jakoś się napędzacie?
– Na pewno obydwoje mamy zajawkę na padla. Przychodzimy czasami z synem i spędzamy niedzielę na padlu. To naprawdę fajna odskocznia.
– A czy tenis jeszcze jest w twoim sercu? Śledzisz mecze Igi Świątek?
– Muszę przyznać, że tenis już zdecydowanie mniej. Kiedy pojawia się dziecko, czasu jest mniej. Ale wiadomo, że sukcesy Igi trudno ominąć. Tenisa śledzę jednak zdecydowanie mniej.